sobota, 3 maja 2014

,,I wtedy przyszedł maj...

          ...zamieszkał w moim sercu" chciałoby się zaśpiewać cytując ni to stary, ni to nowy Varius Manx. Za dokładnie 4 miesiące będę gotowa do wylotu do Stanów, co wcale nie znaczy, że wtedy na pewno wylecę. Nie wiem jak przebiegnie mój proces szukania rodziny, ile będzie trwał, więc nie ma nic pewnego. Obecnie jestem na etapie wypełnionej aplikacji, napisanego listu do HF, wybranych zdjęć i czekania aż wreszcie trafię na moją lekarkę w celu wypełnienia formularza medycznego. Na dniach umawiam się na interview i sprawy zaczną się toczyć już nieco szybciej. Może 'nieco szybciej' nie jest do końca trafnym określeniem, zważywszy na to ile niektóre dziewczyny czekają na otwarcie roomu a później na pojawianie się rodzin, ale już na pewno mogę powiedzieć, że sprawy przybiorą naprawdę realny i poważny kształt. :)
           Z istotnych rzeczy: którą agencję wybrałam? Po wielu tygodniach, a może i nawet miesiącach porównywania i zastanawiania się zdecydowałam się na APiA. Dlaczego? Bo mieli ładne różowe ulotki.

          Nie no, serio to po prostu najbardziej mnie przekonali. Byłam zarówno na spotkaniu informacyjnym organizowanym przez APiA, jak i Cultural Care, ale to drugie odstraszyło moją biedną studencką kieszeń swoją ceną. Agencją, którą poważnie brałam też pod uwagę był Prowork, jednak nie chcę nic płacić, póki nie znajdę rodziny goszczącej.
          Ale o czym ja tu gadam... Jeszcze nie mam nawet paszportu! Czekam na good face&hair day, żeby pójść do fotografa. Czekam i czekam i się doczekać nie mogę... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz