wtorek, 11 listopada 2014

Jestem w NY!!

            Od poniedziałku jestem w NY, ale chyba nadal to do mnie nie dociera :D Ale po kolei: Ostatnie dni przed wyjazdem spędziłam bardzo intensywnie żegnając się ze wszystkimi. Strasznie mnie denerwował fakt, że wszyscy wokół przeżywają mój wyjazd, a ja nie czułam dosłownie nic. Nawet w dzień wylotu. Do Warszawy na lotnisko wyruszyłam o 9 razem z siostrą, mamą i mężem kuzynki. Dopiero pół godziny przed dotarciem do celu w mojej głowie zaczęły się kotłować myśli, że źle zrobiłam, że chcę zmienić zdanie i zawrócić do domu. Na lotnisku po chwili spotkałam pozostałe 3 dziewczyny, które miały ze mną lecieć. Jeszcze jedna - Ana z Chorwacji - miała pojawić się później, bo leciała od siebie z przesiadką w Polsce. Odprawiłyśmy się wszystkie razem, żeby siedzieć obok siebie. Sam lot przebiegł niby podobno bezproblemowo. Ale był to mój pierwszy w życiu lot samolotem, więc jak dla mnie to były turbulencje takie, że myślałam, że umrę, choć podobno wcale tak nie było.



                Do hotelu dotarłam nieco przed północą. Oczywiście musiałam mieć pecha. Moje współlokatorki postanowiły wspaniałomyślnie zablokować drzwi i nie mogłam wejść do pokoju. Musiałam z powrotem lecieć do recepcji, żeby mi pomogli. Niestety kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam, że wolna jest tylko dostawka, ale mogłam się tego spodziewać. Później zostało mi tylko czekanie całe wieki na bagaże, później prysznic i sen.

               Szkolenie miałam z Jody - nieco starszą kobitką, która chyba minęła się z powołaniem i powinna zostać aktorką komediową. Starała się przeprowadzić to cholernie nudne szkolenie w najmniej przykry dla nas sposób. Jednak najlepszą częścią szkolenia i tak były przerwy, w których zaprzyjaźniałam się z Aną na zewnątrz budynku :D Najgorszą częścią były moje współlokatorki i wszystkie niemki na szkoleniu, które nie przestawały gadać po niemiecku...

              Szkolenie umiliło mi jeszcze kilka innych niespodzianek od hostów. Dostałam od nich w prezencie wycieczkę do NYC, kartę telefoniczną za $20 (ponad 100 minut, które mogłam wykorzystać na połączenia z Polską) i bukiet pięknych kwiatów.

               Wycieczka do NYC nie urwała mi czterech liter. Ale mimo to fajnie było zobaczyć wszystko o czym tak długo marzyłam. Chociaż lekko się zawiodłam. Times Square jest naprawdę małe. Wszystko może i jest nowojorskie, ale tak naprawdę jest totalnie zwyczajne. Nie zachłysnęłam się tym widokiem tak jak to robię za każdym razem, kiedy widzę moje kochane polskie morze. To spore zaskoczenie, bo marzyłam o zobaczeniu NYC od wielu lat. Miałam wręcz obsesję na tym punkcie. A szału nie ma :P Może w sobotę uda mi się pojechać znowu jeśli znajdę kompana do zwiedzania i tym razem zakocham się w tym mieście :)

             W środę z Polkami wybrałyśmy się na stację benzynową zaraz obok hotelu, żeby zakupić alkohol i spędzić ostatni wspólny wieczór w nieco przyjemniejszy sposób :D Najtrudniejszy był czwartek. Nie dość, że ledwo pożegnałam się z rodziną i znajomymi, to jeszcze musiałam się pożegnać z osobami, które naprawdę polubiłam i z którymi spędziłam super czas. Na dodatek miałam poznać osobiście ludzi, z którymi spędzę następny rok. Byłam jedną z niewielu osób, które zostały w hotelu do samego końca, bo hości mieli po mnie przyjechać. Rodzice powitali mnie bardzo ciepło, natomiast dzieci nie chciały nawet na mnie spojrzeć :D

              I tak oto przyjechałam do Pelham. Mieszkam w pięknej okolicy, w pięknym domu z rodziną, która naprawdę stara się zrobić wszystko, żebym czuła się tu dobrze. Praca dopiero mi się zacznie na dobre jutro. Do tej pory albo dzieci nie miały szkoły, albo hości byli w domu. Albo jedno i drugie :P

              Post strasznie bez ładu i składu przez to, że tyle z tym zwlekałam. Trochę z braku czasu, trochę z braku chęci. Ale wiem, że im dłużej bym zwlekała, tym trudniej by było cokolwiek napisać :P dlatego daję znać, że żyję i idę zaraz spać. Pozdrawiam z NY! :)

1 komentarz:

  1. Po pierwsze gratuluje lokalizacji i mam nadzieję że Twoja HF okaże się bardzo dobrą rodzinką :)
    Osobiście będąc za każdym razem w NYC nie mogę się nacieszyć moją obecnością tam - nie wiem dlaczego ale od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tym mieście :)
    Trzymam kciuki za udany wyjazd i pozdrawiam gorąco ;)
    zapraszam do siebie heyusay.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń