niedziela, 7 grudnia 2014

CAŁA PRAWDA O PROGRAMIE AU PAIR


             Która z nas nie marzy o wylocie do Stanów? Zakładam, że jeśli odwiedzasz mojego bloga, to jesteś jedną z tych osób, która chociaż przez chwilę o tym myślała. Jedna na ileś osób decyduje się wyjechać do USA i spełniać swój American Dream. A przecież au pair to najtańsza możliwość wyjazdu, zwiedzania, nauki języka i poznawania nowych ludzi. Nie płacisz za bilet, za wyżywienie, za hotel, szkolenie, mieszkanie, a w zamian dostajesz pieniądze. Tylko musisz wyłożyć pieniądze dla agencji i za wizę. NIC BARDZIEJ MYLNEGO. Jeśli robisz sobie kosztorys, to wiedz, że wynik, który uzyskasz będzie się znacznie różnił od ostatecznego kosztu. Dolicz walizki (uwierz, że wydasz na nie więcej niż planujesz), dojazd do ambasady/konsulatu, zdjęcia do wizy/paszportu, prezenty dla rodziny (tu tym bardziej wydasz więcej niż początkowo założyłaś. Tylko po to, żeby zobaczyć jak hości cieszą się z prezentów, które później lądują tak głęboko schowane, że następny raz zobaczą je chyba jak będą się przeprowadzać. O ile będą się przeprowadzać), dojazd na lotnisko, kosmetyki, ubrania, inne rzeczy, które musisz kupić, bo nagle uważasz, że są cholernie potrzebne. Kupujesz dolary, żeby jakoś przeżyć pierwsze prawie dwa tygodnie. Dolicz jeszcze wyjścia, imprezy i cały zakupiony alkohol, który wypijasz przed wyjazdem żegnając się ze znajomymi na rok lub więcej. I nagle z dwóch tysięcy, które myślałaś, że wydasz robi się przynajmniej dwa razy tyle. Ale nieważne, przecież będziesz mieszkać w Stanach u cudownej rodziny, którą wybrałaś na podstawie paru zdjęć i paru rozmów.

SZKOLENIE
Myślisz: poznam tylu wspaniałych ludzi, z całego świata, będę spała w Hiltonie czy innym niby wypasionym hotelu.
Rzeczywistość: Lądujesz na dostawce z dziewczynami z RPA, które chodzą gołe po pokoju, blokują drzwi, żebyś nie weszła do własnego pokoju, rzucają ręczniki na podłogę i budzą Cię o 5 nad ranem rozmową na skajpie w języku, którego nie znasz. Gdybyś tylko znała, to nie miałabyś problemu ze zrozumieniem niczego, bo starają się mówić na tyle głośno, żebyś zapomniała o śnie. Różnica czasu sprawia, że masz ochotę tylko na spędzenie czasu w łóżku, a nie całego dnia na szkoleniu. Ale przynajmniej rzeczywiście poznajesz wspaniałych ludzi. Pamiętaj, że za kilka dni Twoje serce znowu będzie rozdarte na milion części, bo będziesz się musiała z nimi pożegnać. Wbrew pozorom w ciągu 4 dni można naprawdę mocno kogoś polubić.

NOWY DOM, NOWA RODZINA
Myślisz: w końcu ich poznam, będę żyła w pięknym amerykańskim domu jak z filmów.
Rzeczywistość: serce skacze Ci przed ich poznaniem. Jesteś w takim stresie, że nawet nie wiesz jak by się tu z nimi przywitać. Dzieci są tak zawstydzone, że pewnie nawet nie będą chciały się na Ciebie spojrzeć, a rodzice będą Ci zadawać milion pytań. Nie w takim tempie i nie używając takiego prostego słownictwa jak na szkoleniu. Wchodzisz do domu, widzisz swój pokój. A kiedy chcesz gdzieś iść gubisz się w labiryncie korytarzy i przy takiej ilości drzwi i wszelkich pomieszczeń. Następnego dnia rano masz po prostu wstać, iść do kuchni i otworzyć cudzą lodówkę i udawać, że nie czujesz się skrępowana. Później zaczyna się praca. W większości przypadków jak wszyscy wiedzą dziewczyny ściemniają jeśli chodzi o referencje. Hohoooo, ale się zdziwicie na miejscu. Ja się zdziwiłam, mimo, że skończyłam studia pedagogiczne, miałam milion praktyk, wolontariatów, zajmowałam się dziećmi znajomych czy w rodzinie. I zgadnijcie co?! Okazało się, że moje doświadczenie jest niczym przy opiece nad amerykańskimi dziećmi. Choćby nie wiem jak dzieci wydawałyby wam się cudowne - nie są takie. Rodzice też ściemniają au pairkom. W dodatku dzieci są tu wychowywane inaczej niż w Polsce. Miałam styczność z dziećmi z różnych rodzin. Od bogatych i rozpieszczonych po trudne, biedne i patologiczne. Dzieci w Ameryce są trudniejsze i bardziej rozpieszczone niż można sobie to wyobrazić. Na nic wasze trudy wprowadzenia dyscypliny. Bo kiedy tylko rodzice pojawią się na horyzoncie, dzieci dostaną co tylko zechcą. Bez względu na to czy były grzeczne.

NAUKA JĘZYKA:
Myślisz: super, nauczę się języka.
Rzeczywistość: Nadal będziesz używać połowę dnia języka polskiego, bo pewnie znajdziesz znajomą au pair z Polski, będziesz rozmawiać z rodziną i znajomymi na skajpie, będziesz myśleć po polsku i przeglądać fejsbuka, gdzie większość dodaje polskie posty, będziesz przeglądać polskie strony, tak jak do tej pory. I dopóki nie zaczniesz się otaczać tylko anglojęzycznymi osobami, Twoja znajomość angielskiego się nie poprawi.

PIENIĄDZE:
Myślisz: 200$? Nieźle, przecież nie płacę za mieszkanie ani za jedzenie. Kupię tyyyyyle rzeczy, zwiedzę tyyyyyyyle miejsc, przywiozę tyyyyyyle prezentów.
Rzeczywistość: po przyjeździe wpadniesz w szał zakupowy. Będziesz kupować wszystko tłumacząc sobie, że przecież stać Cię. I w końcu zorientujesz się, że wczoraj dostałaś wypłatę, a już jesteś spłukana. I zjadłaś cały chleb, jesteś jedyną osobą w rodzinie, która je chleb, a hości robią zakupy tylko raz w tygodniu. Następne zakupy dopiero za 5 dni. Nie stać Cię nawet na chleb. Ale nieważne, przecież masz nowe dwie sukienki, dwie torebki, bluzę, sweterek, koszulę, skarpetki, dresy, naszyjnik i kosmetyki. Głoduj jak Ci się zachciało zakupów. Oh, i nową lokówkę!

HOMESICK:
Myślisz: Przecież jest skajp. Jestem dorosła. Dam sobie radę.
Rzeczywistość: Będziesz tęsknić czy tego chcesz czy nie. Albo za rodziną, albo za przyjaciółmi, albo za psem, albo chociażby za znanymi Ci miejscami, czy potrawami. Dasz sobie radę, bo przecież na pewno przeszłaś już przez trudniejsze rozstania w życiu. Ale tak czy inaczej najprawdopodobniej dopadnie Cię tęsknota. Szczególnie kiedy dzieci będą krzyczeć, kopać, urządzać ataki histerii, a Ty będziesz z nimi sama zastanawiając się po cholerę wpakowałaś się w to gówno.

ZNAJOMI:
Myślisz: poznam wspaniałe osoby z różnych zakątków świata. Będziemy razem zwiedzać, imprezować i świetnie się bawić. A znajomi z Polski umrą z zazdrości.
Rzeczywistość: Będziesz otoczona przez niemki poniżej 21 roku życia. Serio. A od znajomych z Polski będziesz codziennie dostawać prośby o kupienie im czegoś i wysłanie, lub przywiezienie. Czasem nawet zaoferują pieniądze za rzecz, którą chcą :D

SAMODZIELNOŚĆ:
Myślisz: Usamodzielnie się, będę niezależną kobietą niczym Carrie Bradshaw.
Rzeczywistość: W weekend hości będą Cię pytać o Twoje plany. Za każdym razem kiedy będziesz wracać do domu, oni będą pytać czy się dobrze bawiłaś i gdzie byłaś. Wracając w nocy będziesz szła na palcach, żeby nikogo nie obudzić, żeby tylko nie widzieli o której godzinie wracasz. Brzmi jak powrót do przeszłości? Tak jest, znowu poczujesz się jak nastolatka pod czyjąś kontrolą.

            A po roku (lub więcej) będziesz znowu musiała pożegnać przyjaciół, rodzinę i wrócić do poprzedniego życia, żeby znowu na nowo musieć się przystosować do innego miejsca. I być może proces adaptacji będzie trudniejszy niż Ci się wydaje.


            Tak wyglądają moje przemyślenia na temat programu au pair, który przecież wygląda tak pięknie i idealnie na broszurkach, na stronie internetowej agencji, na blogach innych dziewczyn, a po przyjeździe okazuje się czymś 100 razy gorszym niż wydawało nam się przed wyjazdem. Mam tylko jedną wskazówkę dla przyszłych au pair: bądźcie wybredne, wybierzcie naprawdę PERFECT match, nie decydujcie się na jakąś rodzinę tylko dlatego, że wydają się spoko, a wy chcecie jak najszybciej wyjechać i nie chcecie się narażać agencji, że zaczną was pospieszać. Spędzicie tu rok! Nawet nie wiecie jak wiele dziewczyn z mojej okolicy jest teraz w rematchu tylko dlatego, że zbyt pospiesznie wybrały rodzinę. Ja byłam wybredna i nie żałuję ani trochę tego na jaką rodzinę trafiłam. Nie każdy ma takie szczęście.

             Ale zgadnijcie co? Jestem od ponad miesiąca w Stanach i w nowej rodzinie i pod koniec dnia sącząc wino myślę sobie, że mieszkanie w Nowym Jorku to spełnienie moich marzeń. Ani przez chwilę nie żałuję decyzji o wyjeździe, nawet jeśli dzieci denerwują mnie do granic możliwości. Dlaczego? Bo mieszkam w NYC! Bo mam ogromne łóżko, bo mam własne piętro, własną łazienkę, ogromne wsparcie od hostów i moich bliskich w Polsce, widzę najpiękniejsze miejsca, które do tej pory oglądałam na filmach i serialach, bo poznaję cudownych ludzi, bo mieszkam w pięknej okolicy, mam własne auto, mam najnowszego iPhona, stać mnie na mnóstwo nowych ciuchów i kosmetyków, zwiedzam miejsca o których do tej pory mogłam tylko marzyć, próbuję nowych rzeczy, przekraczam własne bariery i kreuję wspomnienia, które zostaną w mojej głowie do końca życia. I choćbym miała nie wiem jak zły dzień, wiem że podjęłam dobrą decyzję.

10 komentarzy:

  1. Świetnie napisany post. Bez ściemniania! :) Rozumiem czemu się zdecydowałaś.
    Sama się zastanawiam nad wyjazdem, to moje marzenie ale mam tu narzeczonego i nie wiem czy dałabym radę go zostawić na tak długo.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, sama pewnie nie wyjechałabym gdybym była w związku ;) aczkolwiek spełnianie marzeń i samorealizacja też jest ważna w życiu.

      Usuń
  2. Chyba nie wiem od czego zacząć, po pierwsze świetny wpis, taki prawdziwy takiego potrzebowałam. potrzebowałam zobaczyć także tą drugą stronę bycia Au Pair zanim się całkowicie w to wpakuje. Chciałam się przekonać czy dalej będę przekonana że to coś dla mnie no i cóż jestem. Nawet przed twoim podsumowaniem byłam które swoją drogą jest cudowne i dodało trochę słodyczy to tego gorzkiego wpisu! Ja chciałabym jak najbardziej zminimalizować te extra koszty, ale to tylko teoria zobaczymy jak to będzie w praktyce, bo wiadomo z praktyką bywa różnie..
    Chyba jesteś szczęśliwa, co ? :) Fajnie by było kiedyś trafić w tak dobre miejsce jak ty trafiłaś, w to "perfekcyjne" Dzięki jeszcze raz! Pozdrawiam

    ps. te Niemki under 21 są takie straszne? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spodziewałam się raczej, że zostanę zjechana za typowo polskie narzekanie :D
      Każda praca ma swoje minusy i plusy. Tutaj minusów jest więcej, ale plusy są tak ogromne, że przyćmiewają wszystkie złe chwile :) Jestem szczęśliwa, jak nigdy w życiu, choć trafiają się też chwile, kiedy również mam takiego doła jak nigdy w życiu :P bycie au pair to ciągły rollercoaster, ale warto się w to wpakować dla chwil, kiedy wjeżdżasz na sam szczyt ;)

      A co do Niemek: jest ich tak dużo, że tworzą właściwie swoją własną społeczność w której oczywiście mówią po niemiecku i ciężko do nich dotrzeć. Choć niektóre są naprawdę niesamowicie miłe i wspaniałe, to nie na jakąś bliższą znajomość. No i w większości są niepełnoletnie tutaj, więc nawet się z taką na piwo nie można umówić :P

      Usuń
    2. Narzekanie narzekaniem, a to jest po prostu prawda i myślę że każdemu się takie informację przydadzą, żeby wiedział w co się pakuje, bo wiadomo że nie wszystko jest zawsze w różowych kolorach :) Znowu to ostatnie zdanie z rollercoaster przepięknie ujęłaś, masz jakiś piśmienniczy dar chyba! :)

      Usuń
  3. ooo super post. bez koloryzowania. i to wszytsko co napisałaś, tego oczekuje po cichu:>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze, że po cichu! Lepiej oczekiwać mniej i mieć pozytywną niespodziankę, niż oczekiwać za dużo i mieć niemiłe zaskoczenie ;)

      Usuń
  4. Ja postanowiłam, że nie będę mieć oczekiwań. Tyle się naczytałam, że jestem gotowa na wszystko. Wszystko zależy od podejścia jakie mamy i ja wiem, że homesick silnego nie będę mieć, pieniądzę będę oszczędzać na inne cele niż ubrania-nauczyłam się już w Polsce nie wydawać na głupoty i dobrze zarządzam swoją kasą na przetrwanie, mam zamiar odciąć się od polskiego (oczywiście nie na siłę :P) no i wiem jak to jest mieszkać w obcym domu, chociaż ma się wspaniałych host rodziców, bo byłam au pair.
    Dobrze, że napisałaś taki post w celu edukacyjnym dla oczarowanych różowymi ulotkami :) bo takie historie kończą się często ogromnym rozczarowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sęk w tym, że ja w Polsce też byłam bardzo oszczędna. Byłam tego uczona od dziecka. A tu psikus! Zostawiłam tę umiejętność w momencie kiedy wyszłam z samolotu :D

      Usuń
  5. o matko ile w tym prawdy :D:D swietny wpis!! :)

    OdpowiedzUsuń