Całość oczywiście zaczęła się od wypełnienia testu psychologicznego składającego się chyba ze 170 pytań. Zgodnie z instrukcją nie zastanawiałam się zbytnio nad odpowiedziami i zaznaczałam pierwsze co mi przyszło do głowy. Niektóre z pytań się powtarzały. Nie było złych i dobrych odpowiedzi, więc nie ma się czym martwić. Do dziewczyn, które to dopiero czeka - nie martwcie się, podobno nikt nie oblał jeszcze tego testu (przynajmniej u konsultantki, z którą ja byłam umówiona). Po teście wiedziałam, że czas na część rozmowy po angielsku. Nie stresowałam się, nie przygotowywałam się do tego wcale.
Przykładowe pytania jakie dostałam:
- Opowiedz o swoim doświadczeniu z dziećmi
- W jaki sposób spędzasz czas opiekując się dziećmi
- Wymień swoje zalety
- Czy uprawiasz jakiś sport
- Wyobraź sobie, że jestem Twoją HM, jesteś pierwszy dzień w domu i jemy kolację - opowiedz o swoim kraju (tu wpadłam kiedy zaczęłam mówić o jedzeniu i o pierogach. Konsultantka zapytała co to są pierogi i z czego się je robi. Nigdy w życiu nie brakowało mi tylu słów :D)
- Dlaczego chcesz zostać au pair
- Co chcesz robić po roku spędzonym w USA
- Jak wyobrażasz sobie typowy dzień w USA
- Opowiedz o swojej rodzinie
Tak wyglądał interview z APIA. W marcu byłam także na spotkaniu informacyjnym organizowanym przez Cultural Care (swoją drogą, to też wydałam za dużo pieniędzy wtedy, bo koniecznie potrzebowałam ósmej pary okularów przeciwsłonecznych tylko dlatego, że nie wzięłam ze sobą żadnych i cudownej spódniczki, w której i tak mogę tylko stać, bo jak chodzę albo siedzę to się podwija. Ale bardzo ładna była. Ładnie w niej wyglądam jak stoję. I tylko stoję ;d). Po prezentacji konsultant (były pan au pair) zaproponował nam, że możemy od razu przejść interview, żeby mieć już z głowy. Wiedząc, że najprawdopodobniej i tak nie zdecyduję się na tą agencję mimo wszystko postanowiłam spróbować. Ku mojemu zaskoczeniu ponad połowa dziewczyn z tego zrezygnowała, bo bały się, że nie są przygotowane. A nie było się czego bać, było łatwiej i krócej niż z APIA.Kilka pytań w stylu: opowiedz coś o sobie, jakimi dziećmi do tej pory się opiekowałaś, dlaczego chcesz zostać au pair, co byś robiła z dziećmi w snow day, jakie aktywności na świeżym powietrzu byś mogła zaproponować dzieciom i chyba tyle. Krótko i na temat, choć być może nawet zbyt pobieżnie. Ale wróćmy do zeszłego tygodnia....
Po rozmowie wstąpiłam jeszcze coś zjeść i przeżyłam krótką panikę, bo dopiero wtedy do mnie dotarło, że nie wiem, czy starczy mi pieniędzy na pociąg. Starczyło :D
Teraz jeszcze referencje (taaak, dopiero teraz), paszport (tak, dopiero teraz ;d), zaświadczenie o niekaralności i filmik. Yyyy i nie zapominajmy, że 2 tygodnie i koniec studiów, 5 tygodni i obrona. A ja zamiast pisać prace na zaliczenia i pracę magisterska siedzę i piszę bloga! Także zmykam (doooobra, bądźmy szczerzy, już dziś i tak nic nie zrobię) i odezwę się jak coś nowego się zadzieje :) No i zostawiam parę zdjęć z Katowic, które lubię coraz bardziej po każdej wizycie.
W oddali Spodek ;)
Skwerek i fontanna, które przykuły moją uwagę
Widok z galerii