sobota, 11 października 2014

Wiza przyznana!!!!!!

           Odkąd mam PM muszę przyznać, że żyję tak intensywnie, jak już dawno nie żyłam. Korzystam z pozostałego czasu najlepiej jak tylko się da. Wczoraj był jeden z tych pięknych dni. Wybrałam się do Krakowa do konsulatu. Miałam spotkanie wyznaczone na 10:30, ale właściwie pojawiłam się tam około 9. Zobaczyłam kartkę z informacją, że osoby ubiegające się o wizę mają zgłosić się do pracownika konsulatu po drugiej stronie ulicy. Zerknęłam na przeciwko i nie znalazłam absolutnie nikogo, kto mógłby wyglądać na osobę, której szukam. Okazało się jednak, że zaraz ktoś przyjdzie. Po chwili przyszedł, poprosił mnie o potwierdzenie złożenia wniosku i o paszport. Sprawdził i dał mi numerek. Następnie zajął się innymi osobami, które jednak miały problemy, bo coś nie tak ze zdjęciem, bo nie ma ich umówionych na spotkanie (pewnej starszej pani pomyliły się daty - zjawiła się miesiąc po czasie...), gość latał w tą i spowrotem, sprawdzał coś i dopiero po pół godzinie zwrócił na mnie uwagę i powiedział ,,Ale Pani może już wejść! Wszyscy na Panią czekają!". Tak więc spaliłam buraka i weszłam do środka, od razu gość w garniturze wyszedł po mnie i pokierował gdzie mam iść. Następnie odciski palców, kartka z prawami i odebranie numerka. Poszłam do poczekalni, patrzę na numerek - 7. Ilość osób oczekujących - 1. A ja szok, ledwo zerknęłam w kartkę z moimi prawami w USA, a tu już wyświetliła się moja kolej. Pan konsul od razu zaczął od ,,Good morning'' więc nawet nie łudziłam się, że choć słowo zamienię z nim po Polsku :P jednak mówił bardzo wyraźnie, z pięknym akcentem, nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem go. W sumie nawet nie zdążyłam się zacząć stresować, więc i bezproblemowo odpowiadałam na wszystkie pytania. O co pytał?

-Po co lecę do Stanów?
-Czy mam jakieś doświadczenie z dziećmi?
-Czy już wiem gdzie będę mieszkać?
-Czy byłam kiedyś za granicą?
-Czy mam jakieś pytania co do praw, które dostałam do przeczytania?

I chyba tyle tylko. Odpowiadałam krótko, rzeczowo. Po może dwóch minutach powiedział, że wiza jest przyznana, mam czekać kilka dni aż mi ją przyślą i bawić się świetnie. Ja w szoku, pytam ,,już?? Tak szybko??". Gość zaczął się śmiać i powiedział, że jak chcę to możemy jeszcze pogadać :D ja na to ,,I'm not sure....". On znowu w śmiech :D zapytał jeszcze ile dzieci będę miała pod opieką, powiedział, że Pelham jest przecudowne, mieszka tam wielu bogatych ludzi i że koniecznie muszę spróbować w Stanach pizzy i bajgli. Dodał, że na pewno mi się tam spodoba. I tyle. Łącznie w konsulacie spędziłam może ze 20 minut, wszystko poszło bezproblemowo. Dlatego nie ma się co przejmować! :)


          Problemy pojawiły się dopiero przy powrocie, bo było tyyyyylu ludzi, że nie załapałam się na żaden pks do domu i musiałam jechać przez Katowice. Ale warto było się przemęczyć :)

          Cóż poza tym? Jutro odbieram międzynarodowe prawo jazdy, uzupełniłam brakujące szczepienia, kupiłam większość prezentów dla Host Family i poszłam do dentysty. Okazało się, że każda z moich ósemek rośnie w inną stronę i wszystkie są do wyrwania, bo inaczej mogę dostać szczękościsku o_O Jednak wykupię tylko antybiotyki i zabiorę je do Stanów, bo nie mam zamiaru chodzić obolała, posiniaczona i bezzębna przez resztę czasu w Polsce :P Inaczej zaplanowałam sobie ten czas :D

3 komentarze:

  1. Jeeej no to gratulacje! Korzystaj z tego czasu w Polsce i ciesz się na to co nadchodzi! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję :* :) I teraz sama widzisz... rozmowa z konsulem wcale nie jest taka straszna, jak to się wszystkim wydaje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Juhu! Strasznie się cieszę, że Ci się udało! :)

    OdpowiedzUsuń